sobota, 30 sierpnia 2014

Od Belli do Anioła

Lubiłam miłe psy. Te akurat takie były.
- Cześc. Właśnie uciekam z wyścigu, więc jakby coś to ja tylko na chwilę. - odparłam.
- Aha. - odpowiedział Anioł.
- Czekaj, czekaj... Powiedziałaś uciekam z wyścigu? - spytała Amora.
- Eh... tak. Z wyścigu. - westchnęłam. - Będę biegła.
Chciałam biec, ale wyszedł mi kulawy chód.
- Wszystko przez tę ciążę! - syknęłam sama do siebie.
- Ciążę? - spytali w tej samej chwili Anioł i Amora.
- Tak. - westchnęłam.
Nagle dostałam skurczy. Pobiegłam za drzewa. Po kilku chwilach obok mnie leżał mały greyhound.
- Będziesz Sweeney. - szepnęłam do niego.
Gdy mały wstał, zaprowadziłam go do Anioła.
- To... Sweeney. - przedstawiłam go. - Teraz będzie mały kłopot, bo nie chcę dalej biegac z małym. I to może byc dla niego zbyt duży wysiłek. A... domu nie mamy...
- Więc dołączcie do Sfory. - zaproponował Anioł.
- Macie sforę? - zapytałam z nadzieją.
- Nie my. Ashley. Choc! - odparły i zaprowadziły mnie i szczeniaka do tej sfory.
Przyjęli nas!
- Eee... Anioł? Oprowadzisz mnie po sforze? - spytałam cicho.
<Anioł?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz