- Dobrze że rozumiesz moją decyzję. - Uśmiechnęłem się.
- Oczywiście sama bym tak zrobiła.
- Jesteś głodna?
- No troszkę jestem.- Zaburczało jej w brzuchu (zbieg okoliczności)
- To chodź znam pewne miejsce.
Gdy doszliśmy na miejsce ona była zdziwiona.
- Łał przecież to jest dom!
- Tak. Mieszka tutaj miła pani przychodzę do niej właśnie o tej godzinie a ona daje mi jeść. Zaczekaj. - Zaszczekałem z pięć razy a starsza pani wyszła. Powiedziała coś i dała nam jeść. Jednak ktoś do nas podbiegł z jej ogrodu był to pies prawdopodobnie tej pani. Był to Bolończyk powiedział
- Czego tu chcecie?
- Trochę jedzenia.
- Dobrze tym razem wam odpuszczę ale szybko uciekajcie bo od kilku dni chodzi tu bardzo dużo hycli.
- Dobrze dziękujemy. - I odeszliśmy
- Jej jakie smaczne to było.
- Tak było soczyste! - Zaczęliśmy się śmiać. Był już późny wieczór.
- To ja już pójdę. Do zobaczenia i dobranoc.
- Tak dobranoc!. - Suczka wykrzyknęła.
<Ashley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz