Chodziłem jak na co dzień po sforze, po drodze spotkałem wiele znanych mi psów. Widziałem jak Yuki chodzi z Nuggatem, moja siostra wychodzi z jaskini z jakimś Border Collie. Zdziwiony mruknąłem pod nosem. Ta ich miłość...Phi.
-Hej!
Usłyszałem za sobą, instynktownie szybko się odwróciłem i już miałem go przygnieść do ziemi. Ale opanowałem się....King to nie są ćwiczenia...Za moimi plecami stała sobie suczka mojej rasy. Nie znałem jej jeszcze.
-Ta cześć.
Nie byłem zbyt zainteresowany dzisiejszy dzień nie zapowiadał się sukcesywnie.
(Megi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz