Chciałam podejśc do strumyka, nie jadłam i nie piłam od wczoraj, a było południe, a nagle ktoś na mnie skoczył.
- Nie bij! - pisnęłam zaskoczona.
- Lassie? - ktoś krzyknął.
- Eee... Blue?
- No... - zszedł ze mnie.
- Eh...
Obaj byliśmy trochę zakłopotani.
- Eee... co tu robisz? - spytał.
- Nic.
- Coś na pewno.
Nagle usłyszałam huk strzału. Huk, strzału strzelby człowieka. Pasterza. Przypomniałam sobie, co powiedział:
"Z tą bransoletką zawsze cię poznam. Spróbuj nie przyjśc zaganiac owce, pożałujesz tego."
- Chowaj się, Blue! - szepnęłam.
- Co? Kto?
- Pasterz. Przyszli po mnie. Nie byłam wczoraj u owiec. - syknęłam.
- Ale...
- Cicho i chowaj się, puki możesz! - odparłam.
Ludzie zbliżali się.
- Oni cię wykorzystują! Nie stac ich na wyżywienie psa, dlatego wykorzystują to, że jesteś dzikim psem! Mają ciebie i zaganianie owiec za darmo! - krzyknął Blue.
- Wiem o tym. I dlatego... Koniec z tym! - warknęłam w ich kierunku.
Stanęłam w pozycji obronnej. Wiedziałam, ze nie dam sobie rady z ludźmi ze strzelbami.
- Będę walczyc o wolnośc. - szepnęłam sama do siebie. - Wolnośc, jest dla mnie tym, co dla innych psów ciepła buda i miska karmy. Wolnośc jest dla mnie życiem. I nie dopuszczę do tego, by mi ją odebrano.
<Blue?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz