- Gdy byłam jeszcze bardzo mała, pewien cyrkowiec ukradł mnie. Zaczął intensywną tresurę, bił gdy byłam nieposłuszna i nie dawał mi jedzenia. Po roku uciekłam. Ale on mnie znalazł. Potem było gorzej. Głodowałam, od niego śmierdziało alkoholem. Bat widziałam na mojej skórze codziennie. Razem z dwoma pieskami siedzieliśmy w małej ciasnej klatce dla dwóch królików. A ja rosłam. Pozostałe pieski to była miniaturowa pudelka i jamnik. Nie lubili mnie, bo przeze mnie głodowali. Następnym razem, uciekłam podczas przedstawienia, mając 1,5 roku. Nie mogłem robic tego, co mi kazał. On kazał kraśc cenne rzeczy. Zegarki, bransoletki, portfele i telefony... Przebywałam właśnie przy autostradzie, gdy zobaczyłam przyczepę cyrkową. On mnie zobaczył i zabrał. Potem jadłam tylko co 2 dni, jeden raz. Mając 2 lata, uciekłam, gdy cyrk się pakował. Ostatni raz widziałam ten cyrk. Uciekłam, a on mnie nie znalazł. Trafiłam do schroniska. Każdy chciał psa, który umiał sztuczki. Ale nikt nie chciał agresywnego psa. Bo taka byłam. Po miesiącu mieli mnie uśpic. Jednak adoptowała mnie pewna pani. Ona po kilku tygodniach mnie wyrzuciła. Biegłam więc, aż znalazłam tą sforę. - westchnęłam i po policzku spłynęła mi łza.
<Dino?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz