- Czika, ja nie jestem taka jak moja matka. Ja jestem dla niej koszmarem. Wiem, to dziwne, ona się do tego nie przyzna. Ale ja byłam najgorsza z rodzeństwa. - westchnęłam.
Popatrzyłam na nią i kontynuowałam:
- Wiesz, płacz nic nie pomoże. Nie ma sensu użalac się nad sobą. Ja - nigdzie nie mieszkam. Po prostu. Stałam się niezależna. Włóczę się po nocach. Ech, ludzie. Chciałabym byc psem pasterza, tego co ma owce. Inni by od razu na nie zapolowali. Ale nie ja. Ja je zaganiam. Za nic. Moja miłośc chyba uważa mnie za wariatkę. Powiem ci moje motto: Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie. Wiesz, mi nie potrzebne marzenia. Bo wiem, prawie nigdy nic z nich nie wychodzi. Popatrz na mnie - czy ja wyglądam jak dziki pies? Nie. Powinnam teraz leżec na kanapie w jakimś wytwornym domu lub zaganiac owce. Ale cóż. Takie jest życie. Nie wracaj do przeszłości. Nie marz o przyszłości. Kieruj się dniem dzisiejszym. Nikt nigdy nie będzie ideałem. Wszyscy mają wady. Nie, żebym mieszała ci myśli, ale wiesz, pasujesz do sfory. Tylko o tym nie wiesz. Bo ty nie chcesz pasowac do sfory. Nastawiłaś się, że odnajdziesz właścicielkę. I co? Marzenia nie są ci potrzebne. Rujnujesz nimi całe życie. Bądź pewna siebie i swoich celów. Rozumiesz mnie? Ja ciebie doskonale.
<Czika?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz