Pobiegłam na wrzosowiska. Biegłam. Dotarłam do owiec. Nagle przytrzymał mnie za sierśc jakiś pasterz.
- Hola, hola! Sunia chciałaby do owiec, hę? - spytał, głaszcząc mnie.
Zaszczekałam w odpowiedzi.
- Więc przychodź do mnie codziennie wieczorem, zaganiac owce do zagrody.
Szczeknęłam jeszcze raz. Zaczęłam zaganiac owce do zagrody. Byłam do tego stworzona. Ale nikt tego nie rozumiał. Prawie wszyscy uważali ludzi za złych. Gdy już wszystkie owce były razem w zagrodzie, pobiegłam do lasu coś upolowac. Inny pies zjadłby owcę. Ale nie ja. Znalazłam jakąś kośc i obgryzłam ją. Potem pobiegłam popatzryc na owce. I nagle zobaczyłam przede mna jakiegoś psa.
<Jakiś pies?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz